Joe Biden, prezydent Stanów Zjednoczonych, prawdopodobnie rozpocznie swoją wizytę w Polsce od lądowania na lotnisku w Rzeszowie-Jasionce.
Spotkanie z amerykańskimi żołnierzami w podrzeszowskiej Jasionce to już pewny punkt wizyty Joego Bidena, podobnie jak spotkanie prezydentów Polski i USA oraz przemówienie do Polaków na Zamku Królewskim w Warszawie. Szczegóły są jednak wciąż trzymane w tajemnicy. Niemal do ostatniej chwili utrzymywane są dokładna data i godzina lądowania amerykańskiego prezydenta na Podkarpaciu."
No proszę, wszystko ściśle tajne łamane przez poufne. Zastosowane są szczególne środki ostrożności. Jak podaje portal fakt.pl:
"Przyjazd prezydenta Joe Bidena do Polski nie będzie zwyczajną wizytą, bowiem tuż przy granicach naszego kraju toczą się działania wojenne. Zdaniem Jerzego Dziewulskiego z pewnością wpłynie to na sposób chronienia głowy państwa.– Przewiduję ponadstandardowe zabezpieczenie wizyty, ze szczególnym zwróceniem uwagi na to, że przy granicy Polski trwają działania wojenne. Secret Service zawsze zabezpiecza stuprocentowo. Zawsze są gotowi na zamach i na każdą okoliczność – wyjaśnia Dziewulski.
Z pewnością agenci dokładnie sprawdzą każdy metr Placu Zamkowego, na którym pojawić ma się prezydent Biden, a ich skrupulatność może niejednego zaskoczyć. Kontrolowane będą nie tylko domy, kamienice, dachy, ale nawet kanały ściekowe.
– Właśnie w tych miejscach studzienki telekomunikacyjne, wodne, kanały burzowe są szczególnie sprawdzane, a często plombowane. A znam sytuację, gdy w jednym przypadku studzienki były nawet zaspawane – wspomina Jerzy Dziewulski.
Na czas wizyty amerykańskiej głowy państwa zamknięta zostanie znaczna część przestrzeni powietrznej nad stolicą, a na dachach pojawią się snajperzy. Liczyć się trzeba też z poważnymi utrudnieniami w ruchu."
Piękna sprawa. Pewnie pół Polski zostanie sparaliżowana wizytą prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wszystkie polskie media rozpływają się nad nią. A tymczasem w ostatni weekend, a dokładnie między piątkiem, a poniedziałkiem odwiedziła nas międzynarodowa grupa obrzydliwie bogatych ludzi. Nie wiem czy takich grup było wiele, czy tylko jedna, czy była też grupa oligarchów rosyjskich i ukraińskich. W każdym razie grupie, o której słyszałem, liderowała pani Laurene Powel Jobs - była żona Steva Jobsa współzałożyciela Apple. W tej grupie znaleźli się między innymi Gil Bellows i Michael Klein. Nie wiem po co się tu znaleźli. Z pewnością nie przylecieli tu zwiedzać Wawel czy bunkry Nowej Huty. Kaplica świętego Gereona, gdzie według podań znajduje się czakram Ziemi, jest czasowo zamknięta, więc pewnie też nie przybyli tu chłonąć energię czakramu wawelskiego. Co ich tu mogło sprowadzić i to akurat teraz?
Może najpierw zapoznajmy się z wymienionymi wyżej osobami, żeby dowiedzieć się, co to są za ludzie.
Laurene Powel Jobs jest wdową po świętej pamięci Stevie Jobsie i amerykańską miliarderką, bizneswoman, dyrektorką wykonawczą i założycielką Emerson Collective. Emerson Collective to korporacja nastawiona na zysk, koncentrująca się na edukacji, reformie imigracyjnej, środowisku, mediach i dziennikarstwie oraz zdrowiu. Pani Jobs w pażdzierniku 2016 roku napisała artykuł dla WIRED Magazine pod tytułem "Imigranci napędzają innowacje. Nie marnujmy ich potencjału". No i mamy teraz zalew imigrantów z Ukrainy. Chyba nie jest to przypadkowe. Wizytę pani Jobs w Krakowie można tłumaczyć tym, że zajmuje się imigrantami, a Kraków jest teraz chyba najbardziej obłożonym uchodźcami miastem w Polsce. Ale spójrzmy, co jeszcze możemy przeczytać o pani Laurene? Na przykład to, że zarządza Laurene Powell Jobs Trust. Ciekawe, że o tym truscię niewiele można w necie znaleźć, a jedna ze stron odnosząca się do tego trustu jest blokowana przez mój program antywirusowy ostrzegający przed niebezpieczeństwem. Ale co najważniejsze, pani Jobs jest głównym darczyńcą polityków Partii Demokratycznej, w tym Kamali Harris i Joe Bidena. Czyli bez kasiorki pani Laurene Partia Demokratyczna nie istnieje. I pan Biden i pani Harris nie wysikają się nawet, ani nie puszczą bąka bez akceptacji pani Jobs, nie wspominając już o podejmowaniu decyzji o zasięgu światowym. I proszę, pani Laurene pojawia się w Krakowie na tydzień przed wizytą pana Joe w Polsce. Co za dziwna zbieżność w czasie. Wiadomo, że pan Biden nie powie nic, czego by wcześniej nie zaakceptowała pani Jobs.
Na portalu nickiswift.com o pani Jobs można wyczytać takie ciekawostki:
"Forbes szacuje wartość netto Powell Jobs na około 20 miliardów dolarów, Bloomberg szacuje, że jest warta 33 miliardy dolarów. Niezależnie od dokładnych sum, Powell Jobs pozostaje szóstą najbogatszą kobietą na świecie."
Drugą najważniejszą osobą w tej grupie, po pani Laurene, był chyba Michael Klein. Tatusiem Michaela był Samuel Klein – polsko-brazylijski magnat biznesowy i filantrop, który założył sieć domów towarowych Casas Bahia w Brazylii. Pan Samuel urodził się w Zaklikowie w województwie Podkarpackim. I tu ważny cytat z Wikipedii:
"Noc spędził na polach, gdzie pomagali mu uciekać chrześcijańscy Polacy, także uciekinierzy"
"Po wojnie połączył się z resztą rodziny, siostrami Sezią, Esterą i bratem Salomonem. Bracia Klein wyjechali następnie do Niemiec i byli w stanie znaleźć swojego ojca Suk'her żywego. Klein mieszkał w Monachium w Niemczech Zachodnich do 1951 roku, gdzie poznał Chanę, swoją przyszłą żonę."
Czyli pan Michael ma jak najbardziej słuszne korzenie. O panu Michaelu można sobie poczytać w Wikipedii jakimi to przedsięwzięciami biznesowymi zarządza. Fakt jest faktem, że w 2015 roku, w corocznym rankingu najbogatszych ludzi na świecie, Forbes wymienił Kleina z z majątkiem osobistym netto (to co posiada minus zobowiązania) wartym 1,3 miliarda dolarów.
Trzecim rozpoznanym członkiem grupy pani Laurene był kanadyjski aktor Gil Bellows. W porównaniu z wyżej wymienionymi, to jakiś gołodupiec. Jego wartość netto według depthbio.com to zaledwie 5 milionów dolarów. Nie wiem skąd się wziął w tej grupie. Może go po prostu lubią? A może pan Gil reprezentuje kogoś potężniejszego, o kim praktycznie nic nie można znaleźć w internecie, a komu nie chciało się przylatywać do Polski i szwendać po krakowskich uliczkach.
Nie wiem ile takich grup bogaczy przyleciało w ostatni weekend do Krakowa, gdzie się spotkali i o czym rozmawiali. Fakt jest faktem, ze taki zjazd na kilka dni przed wizytą prezydenta USA w Polsce najpewniej nie wróży dobrze naszemu krajowi.
Ciekawe, że o wizycie Joe Bidena trąbią wszystkie media, są jakieś kosmiczne przygotowania na jego powitanie, a osoba znacząca dużo więcej niż Joe Biden i Kamala Harris razem wzięci pozostała niezauważona przez media, a ulice w Krakowie nie były blokowane. Miasto żyło normalnie, nie licząc najazdu uchodźców. Stąd można wnioskować że ten cały przyjazd pana Joe, to taki teatrzyk dla polskich gojów, żeby się cieszyli, że ktoś ważny ich zaszczycił swoją obecnością. Pan Joe nie powie w Polsce ani słowa więcej, ani mniej niż ustalono, że ma powiedzieć, na nasiadówce w Krakowie w ostatni weekend.