30 kwietnia 2018 roku w czasie pełni fotografowałem Księżyc aparatem Nikon P-900. Obok przedstawiam jedno ze zdjęć (kliknięciem na zdjęciu można je powiększyć). W pewnym momencie przeleciał samolot pozostawiając za sobą smugę. Po obu stronach smugi zauważyłem świecące obiekty. Można je zobaczyć na zdjęciu poniżej. Jeden obiekt pomiędzy Księżycem i smugą, a drugi - poniżej smugi w pobliżu samolotu. Zrobiłem kolejne zdjęcie (poniżej) z lepszym zbliżeniem na którym widać, że obiekt poniżej smugi nie zmienił położenia, natomiast obiekt nad smuga zbliżył się do niej. W domu zrobiłem obróbkę powyższego zdjęcia i powiększyłem tajemnicze obiekty. Poniżej są ich obrazy. Obiekt szaro - czarny na drugim zdjęciu nie zmieniał swojej pozycji podczas wykonywania serii zdjęć. To chyba Jowisz, gdyż bardzo podobne zdjęcie tej planety wykonałem 13 kwietnia 2018 roku (zdjęcie poniżej). Natomiast drugi obiekt (pomiędzy smugą, a Księżycem ewidentnie się poruszał, co widać na kolejnych zdjęciach. Na pierwszym z poniższych zdjęć jakby znikał i na kolejnym pojawił się obok Księżyca. Powiększyłem obraz obiektu i przedstawiam go poniżej. Przyznam, że nie wiem co to mogło być. To może być jakiś refleks światła w obiektywie, a może być czymś zupełnie innym.
2 Comments
Co jakiś czas możemy usłyszeć, że znaleziono a to śrubę w kamieniu, a to transformator w skale, czy inne przedmioty liczące sobie, według badaczy, tysiące lub nawet miliony lat. Jakiś czas temu w jednym ze swoich wpisów sugerowałem, że te artefakty nie są wcale takie stare, a liczą sobie kilkanaście, może kilkadziesiąt lat, bo procesy zachodzące w naturze są szybsze niż nam się wydaje. Nawet sugerowałem kiedyś, że węgiel kamienny powstaje szybciej niż wszyscy myślą i można go uznać za źródło energii odnawialnej. Badacze prehistorii twierdzą, że pewne budowle musiały powstać w jakiś cudowny sposób, bo człowiek nie był w stanie przenieść tak ciężkich głazów, a jak mu się już udało, to nie mógł ich tak ściśle dopasować do siebie. Postanowiłem sprawdzić, czy w naturze nie może zachodzić samoistnie jakiś proces w typie produkcji betonu i czy jakimś rodzajem cementu nie mogli posługiwać się ludzie sprzed tysięcy lat. Pewne formy betonu znane były już starożytnym Egipcjanom i Rzymianom. Zacząłem się zastanawiać jak natura mogłaby stworzyć beton i jaki jego rodzaj mogli używać ludzie prehistoryczni. Wykonałem prosty eksperyment. Wziąłem kawałek skały wapiennej i zanurzyłem go w occie. Ocet znany był z pewnością ludziom od najdawniejszych czasów, a natura mogła użyć innych kwasów do rozpuszczania skał, choć niekoniecznie. Ocet tworzy się samoistnie w procesie pseudofermentacji. Kamień wapienny zanurzony w occie pokazany jest na zdjęciu powyżej. Po kilku dniach kamień trochę się rozpuścił w occie i na dnie pojawił się osad. Wyciągnąłem kamień ze słoika i aby zwiększyć objętość materiału dodałem opiłki stalowe do roztworu. Opiłki przereagowały z octem. Na dnie utworzyło się sporo osadu, więc wsunąłem w niego płytkę stalową, żeby mieć jakiś artefakt w kamieniu, który miałem nadzieję otrzymać. Słoik umieściłem na parapecie okna bez nakrętki, żeby ciecz mogła swobodnie parować. Zawiesina była ciemna, z czasem stała się czarna i słońce nagrzewało ją do wysokich temperatur. Zdjęcie zawiesiny zaraz po wymieszaniu pokazane jest po lewej stronie. Po upływie około miesiąca ciecz wyparowała i otrzymałem kamień na dnie słoika. Ogrzewając na gazie i oziębiając w wodzie dno słoika doprowadziłem do skruszenia szkła i mogłem wziąć do rąk otrzymana skamielinę z artefaktem w postaci skorodowanej blaszki, co można zobaczyć na zdjęciu poniżej. Jak widać uzyskanie skamieliny z artefaktem zajęło mi zdecydowanie mniej czasu niż miliony lat. W analogiczny sposób, tylko na większą skalę nasi przodkowie mogli produkować olbrzymie głazy od razu we właściwym miejscu. Nie musieli ich znikąd transportować. W podobny sposób, lecz na drodze naturalnej, mógł się znaleźć w skale procesor sprzed kilkudziesięciu lat, którego wiek badacze szacują na 250 milionów lat. Panuje powszechne przekonanie, że skamieliny powstają miliony lat. Co jakiś czas znajdowane są dziwne artefakty o których nauka woli się nie wypowiadać, za to różne portale internetowe chętnie to opisują cytując różne dziwne hipotezy różnych ludzi. Na przykład portal olaboga.pl w artykule "Sensacyjne znalezisko: metalowa spirala sprzed milionów lat" tak opisuje obiekt przedstawiony na fotografii z lewej strony: "Mieszkaniec wioski Ułken Naryn we wschodnim Kazachstanie podczas zbierania kamieni budowlanych na przełęczy „Siodło”, znalazł niedawno niezwykły, ciężki, czarnego koloru kamień, wyglądem przypominający krzemień. Kamień zwrócił na siebie uwagę tym, że posiadał przełom, wewnątrz którego tkwiła metalowa spirala. Przy czym struktura kamienia w tamtym miejscu nie została naruszona. Znalazca kamienia, Erbołat Kasenow, przekazał go do filii wschodnio-kazachskiego Muzeum Historyczno-Etnograficznego. Początkowo specjaliści wzięli spiralę za skamieniałą muszlę, ale szybko pojęli, że to jest metal. Jakież było zdziwienie pracowników muzeum, kiedy znaleźli informację o dokładnie takim samym kamieniu ze „śrubą” w środku, znalezionym w Rosji. Jego wiek, zgodnie z wynikami analizy rentgenostrukturalnej oraz radiowęglowej, wynosi ponad 300 mln lat. Przekrój znaleziska ma kształt walca, spirala składa się z 11 zwojów, jej długość wynosi 201 mm. Spirala przypomina wolframowe włókno lampy żarowej, tylko bez porównania grubsze, niż to wykorzystywane w zwykłych żarówkach.". Ten sam artykuł opisuje inny artefakt, którego zdjęcie widać po lewej stronie: "Podobnie sensacyjnego znaleziska dokonała w 2014 roku rosyjska ekspedycja podczas przeczesywania pola na południu Obwodu Kałuskiego w poszukiwaniu kawałków meteorytu. Jeden z członków grupy postanowił obejrzeć zwykły, jak mogło się wydawać, kawałek kamienia, w którym tkwił jakiś metal. Kamień przekazano uczonym do zbadania. Ciekawość poszukiwacza meteorytów wywołała zdarzenia zdolne obalić nasze wyobrażenia o ziemskiej i kosmicznej historii. Przeprowadzona analiza wykazała, że wiek metalowej „śruby” wynosi jakieś 300-320 mln lat. Stwierdzono, że ona także trafiła do skały przed jej stwardnieniem i jej wiek musi być nie mniejszy, niż kamienia. Skrupulatna analiza chemiczna wykazała, że w czasie, który upłynął, atomy żelaza dyfundowały, to znaczy przeszły samoczynnie w głąb kamienia na głębokość 1,5 cm, a ich miejsce zajęły przybyłe z kamienia atomy krzemu 51. W rezultacie utworzył się owalny żelazisty kokon, doskonale rozróżnialny. Dla paleontologów i geologów jest to zjawisko zwyczajne: wszystko, co znajduje się w głębi kamienia przez miliony lat, wcześniej, czy później staje się kamieniem." Inne tajemnicze znalezisko opisuje portal ujarani.com: "Młot zatopiony w skale znaleziono w okolicy miejscowości London w Teksasie. Jedna z mieszkanek zupełnie przypadkiem potknęła się o kawałek rozbitej skały. Gdy schyliła się i podniosła ciężki kamień okazało się, że wewnątrz znajduje się zatopiony dziwny młot. Na pierwszy rzut oka wyglądał zupełnie podobnie do dzisiejszych, był długi na piętnaście centymetrów i z drewnianym uchwytem. Znajdował się wewnątrz wapiennej skały.Eksperci, którzy badali to znalezisko, doszli do wniosku, że musi to być oszustwo. Po jakimś czasie o dziwnym artefakcie po prostu zapomniano. Głośno wokół młotka zaczęło się robić ponownie w latach 80-tych ubiegłego wieku. Artefakt odkupili zwolennicy kreacjonizmu, czyli ludzie, którzy odrzucają teorię ewolucji. Został on umieszczony w specjalnym muzeum, gdzie opatrzono go opisem, że ma przynajmniej 100 milionów lat." Innym niezwykłym znaleziskiem opisanym przez ten sam portal był mikroczip zatopiony w skale: "Według oświadczenia I. A. Semenuchi - kierownika ekspedycji (m. Essentuki), biorąc pod uwagę miejsce znalezienia obiektu w dorzeczu rzeki Łaba - przewidywany geochronologiczny wiek kamienia to sylur-dewon, czyli 410-450 milionów lat. Znalezisko wzbudziło wiele komentarzy i hipotez - od przypadkowego ułożenia linii po dowód na istnienie w przeszłości nieznanej ludziom cywilizacji, która ów przedmiot wytworzyła. Pojawiła się także koncepcja, że był to prawdziwy „mikroczip” pozostawiony tu przez przybyszów z kosmosu." Może wiek tych artefaktów został określony prawdziwie, a może i nie. Moje wątpliwości w tym względzie wzbudził eksperyment, który wykonałem zupełnie bezwiednie. Moja piwnica składa się z dwóch wąskich korytarzy, ustawionych pod kątem prostym do siebie, połączonych małym przejściem. Jeden z korytarzy jest stale bardzo zawilgocony. Gdy wierciłem tam otwór w ścianie, to aż z cegły popłynęła czerwona ciecz, co pokazuje zdjęcie z lewej strony. To nie jest żaden cud ożywienia ściany z której popłynęła krew, ani nie trafiłem sąsiada w piwnicy obok, bo obok nie ma piwnicy. Po prostu cegły są tak nasączone wodą. Pod koniec lipca tego roku do suchszej części piwnicy przy przejściu do wilgotnego korytarza ustawiłem stół. Teraz zauważyłem, że stół, a szczególnie jedna noga pokryta jest skamieliną. Z początku myślałem, że to pleśń. Ale nie. To kamień. Raptem minęło sześć miesięcy, a ja mam już zaczątki skamieliny. Może się okazać, że pleśń wręcz sprzyjała powstawaniu tej skamieliny. Para wodna płynąca z bardziej wilgotnego pomieszczenia, z zawartymi w niej nanocząsteczkami skały kondensowała się na grzybni pleśni. Błony komórkowe pleśni, przyzwyczajone od milionów lat do zanieczyszczeń wody nano i mikrocząstkami przepuszczały w głąb komórek wodę, zostawiając na swojej powierzchni osad skalny powstały z zanieczyszczeń skroplonej wody. Patrząc na wynik tego mimowolnego eksperymentu można dojść do wniosku, że powyżej opisane artefakty nie mają setek milionów lat, a raptem kilkadziesiąt, być może kilkaset. Czyli zostały wytworzone całkiem niedawno. Pewne wątpliwości co do tej koncepcji może budzić przypadek śruby w krzemieniu: "Skrupulatna analiza chemiczna wykazała, że w czasie, który upłynął, atomy żelaza dyfundowały, to znaczy przeszły samoczynnie w głąb kamienia na głębokość 1,5 cm, a ich miejsce zajęły przybyłe z kamienia atomy krzemu 51" Tylko, że nie wiemy co to był za kamień, bo autor artykułu skrupulatnie omijał jego nazwę, i jak szybko powstaje. Mógł to być np. krzemionkowy nawar: "osad bezpostaciowej krzemionki (opalu) wydzielany przez źródła gorące, tworzy skupienia przeważnie barwy szarej lub białej, przeźroczyste aż do nieprzeźroczystych. " Czyli mógł relatywnie szybko powstać. Jeśli to był krzemień, to portal krzemień.pl opisując genezę powstawania tych kamieni w zasadzie przyznaje, że nie wiadomo jak one powstają i jak szybko: "Krzemienie należą do jednych z najbardziej zagadkowych skał osadowych. Mimo wieloletnich szeroko zakrojonych badań, kilka kwestii pozostało dotąd nierozwiązanych, a w szczególności dotyczących źródła krzemionki oraz temperatury i tempa jej krystalizacji. Należy przypuszczać, że krzemienie tworzą się w szerokim przedziale warunków fizykochemicznych i dlatego też nie można stosować dla nich jednego uniwersalnego modelu genetycznego. Przy odtwarzaniu warunków powstawania krzemieni należy uwzględnić też fakt, że krzemienie i ich macierzyste skały węglanowe reprezentują dwa odmienne środowiska geochemiczne. Kolejnym paradoksem jest występowanie krzemieni w odległych od brzegu strefach mórz i oceanów, mimo że krzem należy w wodzie morskiej do pierwiastków śladowych (6 μg/g). Odpowiedzi na te pytania nie uzyskamy na podstawie analizy wewnętrznej budowy konkrecji przy użyciu tradycyjnych metod badawczych. Wynika to z faktu, że utwory konkrecyjne, jako ciała stale narastające, mogą powstać na drodze krystalizacji materii od środka na zewnątrz lub vice versa. Kontrowersje budzą też poglądy dotyczące relacji czasowych i przestrzennych między krzemieniami a ich osadami macierzystymi, czy konkrecje tworzyły się na etapie: (1) sedymentacyjno-wczesnodiagenetycznym (w trakcie sedymentacji), (2) diagenetycznym (pod przykryciem osadami w zbiorniku morskim) lub (3) epigenetycznym (po wypełnieniu zbiornika osadami i ich wydźwignięciu). " Czyli w przypadku tajemniczego artefaktu można założyć, że śruba już porządnie skorodowała i tlenki żelaza nie trzymały się zbyt dobrze reszty śruby. Gdy śruba została otoczona koloidalnym roztworem krzemianów, to tlenki żelaza zwyczajnie oderwały się od śruby i przepłynęły w roztworze te półtora centymetra. Roztwór krzemianów wcisnął się pomiędzy szczeliny skorodowanej śruby i stąd krzemień znaleziony w śrubie. Następnie woda odparowała z roztworu i stworzył się jakiś rodzaj skały zawierającej krzem. Według Wikipedii układem koloidalnym jest: " Według IUPAC z układem koloidalnym mamy do czynienia, gdy rozmiary cząstek fazy rozproszonej (cząsteczek chemicznych lub ich agregatów) albo rozmiary nieciągłości układu koloidalnego są, przynajmniej w jednym kierunku, w przedziale od 1 nm do 1 µm." Jeśli hipotetyczny roztwór, który otoczył śrubę składał się głównie z krzemianowych nanocząstek (1 - 100 nm), to tradycyjnymi metodami jest dość trudno odkryć jego strukturę. Mogło być też inaczej. Wikipedia, skarbnica wiedzy, tak wyjaśnia genezę krzemionki w przyrodzie: "W naturze krzemionka powstaje w wyniku wytrącenia z gorących roztworów. " Czyli mogło być też i tak, że w okolicy znajdowało się gorące źródło krzemianowe i wiatr przenosił krzemianowe nanocząstki, które osadzały się systematycznie, warstwa po warstwie, między innymi na powierzchni naszej śruby. Część nanocząstek krzemianowych wnikała w szczeliny skorodowanej śruby. Słabiej związane atomy żelaza na drodze tak zwanej segregacji do powierzchni (pewien rodzaj dyfuzji) mogły z łatwością przechodzić na powierzchnie kolejnych warstw osadu krzemianowego i stąd znaleziono je w odległości półtora centymetra od powierzchni śruby. Proces otaczania śruby przez skałę mógł trwać kilka - kilkanaście lat, a nie kilkaset milionów lat. Zjawisko dość szybkiego powstawania skamielin opisałem już w moim wpisie "Energia z węgla kamiennego energią odnawialną?": "I coś w tym jest bo portal bible.ca pokazuje zdjęcia skamieniałego kapelusza i buta kowbojskiego ze skamieniałą ludzka kością znalezionych około roku 1980. But został uszyty przez firmę M. L. Leddy we wczesnych latach 50-tych ubiegłego wieku. czyli niecałe 30 lat wystarczyło na powstanie skamieliny. " Konkludując powyższe wypociny można powiedzieć, że tajemnicze artefakty być może są wytworami pradawnych cywilizacji dinozauroidów sprzed setek milionów lat, albo kosmitów, ale najbardziej prawdopodobne jest, że są to wytwory ludzkich rąk sprzed kilkudziesięciu lub kilkuset lat, tylko, że procesy tworzenia się skał są dużo szybsze niż nam się zdaje. Ostatnimi czasy źle się dzieje z telewizją TVN. "Wprost" podaje: "Przypomnijmy, że 11 grudnia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła karę pieniężną na spółkę TVN SA. Po przeprowadzeniu postępowania dotyczącego sposobu relacjonowania w programie TVN24 wydarzeń w Sejmie oraz pod Sejmem w dniach 16-18 grudnia 2016 r. KRRiT stwierdziła, iż „spółka TVN SA, nadawca programu TVN24, naruszyła artykuł 18 ust. 1 i 3 ustawy o radiofonii i telewizji poprzez propagowanie działań sprzecznych z prawem i sprzyjanie zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu”. Rada nie podała jednak konkretnych zarzutów pod adresem stacji. W komunikacie poinformowano o nałożeniu kary pieniężnej w wysokości 1 479 000 złotych. Nadawca zapowiada odwołanie się od tej decyzji." Ale zła passa TVN zaczęła się dużo wcześniej. Wszystko bierze początek gdzieś pod koniec maja 2011 roku. Wtedy to sprowokowany przez dziennikarzy, ksiądz Natanek rzucił klątwę na telewizję TVN. Dziennikarze TVN dworowali sobie z księdza z Grzechyni, że to niby nieprofesjonalnie rzucił klątwę itp. Śmichom - chichom nie było końca. I spójrzmy co działo się dalej. Już w sierpniu 2011 roku portal dziennik.pl sygnalizuje: "To już pewne. ITI pozbywa się TVN. Prezes TVN Markus Tellenbach poinformował w czwartek, że ponad pięć firm jest zainteresowanych kupnem od ITI udziałów TVN". Jednak sprawa sprzedaży TVN nie napawała optymizmem właścicieli. Długo nie trzeba było czekać na skutki klątwy. Wpis na portalu bankier.pl z maja 2012 roku tak oto opisuje sytuację TVN: "TVN to bankrut. Trzeba to wyraźnie powiedzieć tym bardziej, że spółka nie komunikuje sie z inwestorami w żaden sposób. Brak jakichkolwiek informacji na temat kondycji spółki. Brak reakcji zarządu na historyczny spadek notowań. TVN CNBC w ogóle pomija notowania TVN w komentarzach - mają chyba zakaz mówienia o własnej spółce. Notowania poleciały na ryj. Kto sprzedaje? Na pewno nie posiadacze indywidualni ponieważ kursu nigdy nie było na takich poziomach. Gdyby więc sprzedawali to byłoby to ze stratą. Sprzedaje albo rodzina, która posiada ogrom akcji TVN albo fundusze albo inni udziałowcy instytucjonalni. Skoro sprzedają na wyścigi to znaczy, że sytuacja jest kiepska. Proszę zauważyć, że wyprzedaż akcji jest na dość wysokich obrotach jak na TVN. Po stronie kupna mało kto jest, nikt nie zbiera tego papiera choć jest on po historycznie niskich cenach. Spółka jest potwornie zadłużona, wręcz legendarnie. Spółka pozbywa się wszystkiego co się da - teraz chce upchnąć Onet ale chętnych brak. Ponoć Legia Warszawa też pójdzie na sprzedaż - należy do TVN. Dziennikarze z TVN odchodzą - proszę sprawdzić w telewizorze. Praw do transmisji Euro 2012 TVN nie posiada. Znaczy to, że będą ogromne straty na oglądalności. Będzie mało wykupionych reklam. Widzowie odejdą na kanały TVP (posiadające prawa do transmisji). Razem do kupy oznacza to cholernie złe wyniki - zarówno finansowe jak i w oglądalności. Można przewidywać, że spółka albo zbankrutuje albo będzie emitowała akcje. Nie widzę innej alternatywy. Nie widzę też powodu dla którego warto byłoby kupować akcje TVN. Ta spółka nie rokuje na przyszłość. Nie tylko ja nie widzę powodów do kupna - nikt tych powodów nie widzi." Patrzmy co dzieje się dalej. We wrześniu 2012 roku portal "wpolityce.pl" tak widzi sytuację TVN: "Matematyka jest brutalna dla telewizji TVN. W ciągu tygodnia cena akcji koncernu spadła do 6 złotych, o 14,4 procent. To najniższy poziom walorów TVN w historii. Eksperci nie mają złudzeń - to efekt informacji o kiepskich wynikach oglądalności TVN w sierpniu. Z danych firmy badawczej Nielsen Audience Measurement wynika, że udział TVN wśród widzów w grupie komercyjnej, czyli między 16. a 49. rokiem życia, spadł do 11,9 z 13,4 proc. Z kolei wśród widzów między 16. a 49. rokiem życia w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców – głównej widowni TVN – obniżył się do 13,5 z 16,3 proc.". Koniec końców w roku 2015 TVN został sprzedany grupie Scripps Networks International ze stanu Tennessee. Ale okazuje się, że za cenę dużo niższą od oczekiwanej. "Newsweek" tak opisuje transakcję: "Tu nie chodziło o oddanie TVN w najlepsze z możliwych ręce. Ale o to kto da najwięcej za kontrolny pakiet jej akcji, należący do rodziny Wejchertów i Walterów oraz do francuskiego koncernu Canal +, skrajnie już zdeterminowanych aby wyjść z tej inwestycji. I jak widać to Scripps Networks wylicytował najwyżej. Tyle że wartość tej transakcji, co też jest dużą niespodzianką, wcale nie jest wysoka. Przejęcie kontroli nad TVN – licząc ponad 580 mln euro dla głównych akcjonariuszy oraz przejęcie ok. 840 mln euro długów grupy – kosztować będzie, w przeliczeniu, około 6 mld zł. Z grubsza tyle, ile TVN warta jest ostatnio na giełdzie, podczas gdy analitycy oczekiwali, że nowy inwestor będzie musiał dać 20-30 proc. więcej, przynajmniej 7-7,5 mld zł. A to oznacza, że nie tyle Scripps Networks poszedł na całość, chcąc wygrać z Bauerem, Time Warnerem czy Discovery. Ale że ci globalni potentaci, choć mocno zainteresowani TVN, nie widzą w niej maszynki do zarabiania pieniędzy i nie chcieli przepłacać. Ostateczna cena, choć żaden z dotychczasowych właścicieli nie powie tego głośno, musi więc być dla nich sporym rozczarowaniem. Zwłaszcza dla Canal +, który raczej nie zarobi na inwestycji w TVN z 2011 roku." "Dziennik Zachodni" tak opisuje transakcję: "Scripps Networks opublikował 16 marca informację o podpisaniu umowy nabycia 52.7% akcji wiodącej, multiplatformowej polskiej spółki mediowej TVN. Spółka uzgodniła kupno akcji TVN S.A. od ITI oraz Grupy Canal+ S.A. w ramach transakcji gotówkowej za kwotę 584 milionów Euro. Scripps Networks przejmie jednocześnie dług spółki o wartości 840 mln euro." I co się dzieje dalej. Klątwa księdza Natanka przeniosła się na nowego właściciela. Widać wyraźnie mu zaszkodziła. Portal "niezalezna.pl" w artykule z końca lipca tego roku donosi: "Amerykański koncern Discovery Communications poinformował, że kupi inną medialną firmę – Scripps Networks Interactive. Transakcja wyceniana jest na 14,6 mld dol. i ma zostać zamknięta na początku 2018 r. Scripps to właściciel polskiego TVN. W 2015 r. Scripps poprzez swoją spółkę zależną Southbank Media kupił za 584 mln euro od Grupy ITI i Canal+ udziały w spółce w N-Vision, które dawały amerykańskiej firmie prawie 53 proc. akcji TVN z prawem głosu. Transakcja została zamknięta w lipcu 2015 r., Amerykanie przejęli też dług w wysokości 856 mln euro. Jednocześnie Scripps informował wtedy, że zgłosił intencję nabycia 100 proc. akcji TVN i wyprowadzenia spółki z Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. 6 lipca Amerykanie ogłosili wezwanie na 45,63 proc. akcji TVN po 20 zł za walor. 27 sierpnia poinformowali, że zdołali kupić 156 mln 722 tys. 228 papierów, co oznaczało, że stali się właścicielami 98,76 proc. TVN. Pozostałe 4 mln 230 tys. 474 akcji przejęli pod koniec września w drodze przymusowego wykupu, również po 20 zł za papier. 6 października 2015 r. akcje TVN zostały wykluczone z obrotu giełdowego." Ledwo co nastąpiło przejęcie TVN przez koncern Discovery Communications, a już TVN dostał karę prawie półtora miliona złotych. Amerykanie pobiegli się skarżyć do swojego departamentu stanu, który wyraził zaniepokojenie: "Stany Zjednoczone są zaniepokojone decyzją Polski, by ukarać grzywną prywatnego nadawcę telewizyjnego TVN za rzekome stronnicze relacjonowanie demonstracji przed parlamentem w grudniu minionego roku” – oświadczył we wtorek wieczorem czasu polskiego Departament Stanu USA. „Ta decyzja zdaje się podważać niezależności mediów w Polsce, kraju będącym naszym bliskim sojusznikiem (...). Wolne i niezależne media są nieodzowne dla funkcjonowania silnej demokracji” – podkreślono w komunikacie. Przytoczone zostały także słowa sekretarza stanu Reksa Tillersona, który stwierdził, że „społeczeństwa budowane na dobrym zarządzaniu, silnym społeczeństwie obywatelskim, i otwarte na wolne media, lepiej prosperują, są bardziej stabilne i bezpieczne”. „Wierzymy w siłę i zdolność polskiej demokracji do zapewnienia pełnego funkcjonowania i szacunku dla instytucji demokratycznych” – brzmi ostatnie zdanie oświadczenia opublikowanego na stronie internetowej Departamentu Stanu USA." Moim zdaniem szefowie Discovery Communications nie powinni się skarżyć do swojego departamentu stanu, bo im to nic nie da, tylko raczej powinni zmusić szefów TVN, żeby pojechali do Grzechyni i na kolanach błagali księdza Natanka o cofnięcie klątwy. Inaczej i Discovery Communications nabawi się sporych problemów za sprawą nieroztropnych działań dziennikarzy TVN z roku 2011. Być może, jak twierdzili dziennikarze, ksiądz Natanek nieprofesjonalnie rzucił klątwę, ale jak widać klątwa ta okazała się niezwykle skuteczna. Już trzeci właściciel TVN ma kłopoty. |
Archives
Sierpień 2023
Categories
Wszystkie
|