„Byli bezwzględni. Z lubością patrzyli na cierpienie swoich ofiar, które z zimną krwią zabijali. Najwięksi polscy gwałciciele i mordercy w ciągu najbliższych lat wyjdą na wolność. Mariusz Trynkiewicz (52 l.), Leszek Pękalski (48 l.) i Grzegorz Płociniak – to bestie w ludzkiej skórze.
Najszybciej zza krat wyjdzie Mariusz Trynkiewicz (52 l.). W całym kraju panuje mobilizacja przed jego ewentualnym wyjściem. Ten dzień ma nastąpić już 11 lutego. Gdzie pójdzie Trynkiewicz? Czy wróci do Piotrkowa Trybunalskiego i będzie się śmiał w twarz rodzinom ofiar – niewinnych dzieci? Kolejnym psychopatą, który już niebawem opuści zakład karny, jest Leszek Pękalski. Ten bezwzględny zabójca zwany Wampirem z Bytowa, który gwałcił i zabijał kobiety, opuści mury więzienia w 2017 roku. Przed procesem przyznawał się do 70, a nawet do 90 morderstw, potem jednak odwołał wyjaśnienia. Prokuratura udowodniła mu w końcu tylko jedno morderstwo – 17-letniej Sylwii. Kolejny to Grzegorz Płociniak, który podczas przepustki z więzienia, gdzie siedział za zabójstwo, zamordował lekarza więziennego i jego żonę. Za jakiś czas z więzienia może wyjść takżeKrzysztof Gawlik (45 l.), sprawca pięciu morderstw. Każdą z ofiar zabił strzałem w tył głowy z pistoletu maszynowego Skorpion.”
Teraz już wiemy, że pan Trynkiewicz nie pojechał do Piotrkowa Trybunalskiego, by śmiać się w twarz rodzinom ofiar. Został umieszczony w Ośrodku Psychiatrii w Gostyninie. O tym doniósł również „Fakt”:
„ Potwór trafił więc do zamkniętego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w Gostyninie. I choć ma tam własny pokój, telewizor, komputer, który może służyć do rozrywki (bez dostępu do internetu), salę do rehabilitacji, liczne zajęcia plastyczne – to i tak kaprysi.”
Ciekawe dlaczego nie pokazuje się aktualnych zdjęć pana Trynkiewicza tylko te sprzed 25 lat? Jedynie „Fakt” pokazał jedno takie zdjęcie i rysunek twarzy, który prezentuję obok. Czemu nikt nie chce poinformować obywateli jak obecnie wygląda ten zabójca? Ludzie wiedzieliby kogo unikać i przed kim chronić dzieci. Czyżby to była tajemnica państwowa? O wyjściu z więzienia pozostałych morderców na razie cicho sza.
Pewne światło na dziwny fakt, czemu władze tak troszczą się o dobre samopoczucie pana Trynkiewicza może dać artykuł z gazetywarszawskiej.pl pod tytułem „Czy wszyscy mordercy samobójców są na etacie MSW?”:
„Zmarła była osoba cichą i samotną, a taki Lepper i krzykliwy, i potężny, a i tak padł ofiarą zbrodni aparatu państwa. Wyjaśniamy tu w skrócie, że Lepper został zamordowany przez MSW (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych). Wniosek, taki można wysnuć na podstawie faktu znanego szerokiej publiczności, a dotyczącego zabójstwa więźnia zakładu karnego z ręki naczelnika tegoż więzienia. Naczelnik wziął nóż, poszedł do celi z bezbronnym więźniem i tam go zaszlachtował. Naczelnik doznał nagłego ataku choroby umysłowej – naturalnie. Prawda jednak jest taka, że więzień ten został zwerbowany przez funkcjonariuszy MSW w Warszawie na “likwidatora” Leppera. Funkcjonariusze ci wielokrotnie jeździli do więźnia, wyciągali go z celi i przygotowywali do zadania. Kiedy jednak – na przepustce, do której nie miał prawa, a o czym wiedzieli wszyscy współwięźniowie – skrytobójca nie wykonał zadania, sam został zamordowany przez aparat państwowy tzn. okupanta. Funkcjonariusz MSW przyszedł do celi i zarżnął więźnia, bo ten był niewygodny.”
Widać do pewnych zadań, jak mordowanie czy torturowanie, potrzebni są ludzie z „charakterem”, którzy nie cofną się przed jego wykonaniem, a nawet będą to lubić. Wiadomo, jak człowiek czegoś nie lubi robić, to nie wykona tego porządnie. I pewnie tak było z zaszlachtowanym więźniem w przypadku opisanym powyżej. Dobrze jest gdy ma się haka na takiego pracownika, bo wtedy taki ktoś nie może się zwolnić, ani odmówić wykonania pracy. Być może właśnie pan Trynkiewicz jest takim idealnym kandydatem i jest przygotowywany do takich nietuzinkowych zadań. I to może być przyczyną czemu zmieniono mu karę śmierci na na 25 lat więzienia i po odsiedzeniu wyroku nie wypuszczono go na wolność, tylko umieszczono w zakładzie odosobnienia. Na wolności to Trynkiewicz mógłby zostać z odrąbana głową przez jakiegoś „niegodziwca”, lub mógłby wyjechać za granicę, albo zmienić wygląd i zniknąłby z oczu służbom specjalnym. Cóż to by była za niepowetowana strata. Trzeba było szybko zmieniać prawo, żeby tacy jak Trynkiewicz nie czmychnęli gdzieś. Wtedy nie byłoby z nich żadnego pożytku.
No dobrze, taki Trynkiewicz mógłby obsłużyć polski rynek usług torturanckich, zabójczych i samobójczych w pojedynkę. Więc po co tak się bawić z następnymi kilerami?
Spójrzmy na naszego sąsiada na południowym - wschodzie, czyli na Ukrainę. Tam zapotrzebowanie na usługi pana Trynkiewicza i jemu podobnych dżentelmenów zaczyna gwałtownie wzrastać. Jednym z przykładów mogą być wydarzenia w Odessie. Ciekawy opis daje tu wspomniany wcześniej portal gazetawarszawska.pl w artykule „Co wydarzyło i co się odbywa w Odessie”:
„Kiedy fanatyczni kibice piłkarscy szli marszem „Za jedność Ukrainy”, napadli na nich bojówkarze, którzy dla niepoznaki pozakładali wstążeczki św. Jerzego i przedstawiali się jako „antymajdanowcy”. W rzeczywistości byli to przebrani bojownicy „Prawego Sektoru”, którzy, aby rozpoznać swoich , na rakach mieli czerwone opaski, takie same, jak u wielu stojących tam milicjantów. Mówi się, że jedni i drudzy – to bojownicy batalionów „Sztorm” i „Wostok”, skompletowani z bojówkarzy „Prawego Sektoru”.
Dalej przebrani „antymajdanowcy” zaczęli strzelać z broni palnej do kibiców piłkarskich, raniąc i zabijając kilkoro z nich. Przy czym, są videomateriały, gdzie milicja przykrywa tych strzelających, a oni strzelają zza milicyjnego kordonu (?). Potem udało się bojownikom odciągnąć tłum rozwścieczonych fanatyków w stronę Kulikowego Pola, gdzie znajdowały się namioty prawdziwych antymajdanowców. Zebrało się tu kilka setek nieuzbrojonych ludzi, wśród nich wiele kobiet, starców, były tez dzieci, przyszli oni, aby bronić tego miejsca. Część z nich, widząc jawną nierównowagę sił, uciekła i w ten sposób uratowała się, część starała się uratować w Domu Związków Zawodowych. Dom został podpalony (podobnie jak i namioty) przez fanatyków i dołączonych do nich odeskich euromajdanowców. Przy czym podpalali nie tylko od zewnątrz, zarzucając Dom Związków Zawodowych „koktajlami Mołotowa”, ale było też, co najmniej jedno, podpalenie również wewnątrz, ponieważ część fanatyków od razu przeniknęła do samego budynku.
Ludzi, którzy palili się żywcem i dusili się w trującym dymie, nie wypuszczano stamtąd, strzelając po oknach, kiedy ci chcieli wyskoczyć. Strzelali, prawdopodobnie głównie wciąż ci sami, którzy znowu przebrali się już w fanatyków i euromajdanowców, bandyci ze „Sztormu” i „Wostoka”. Ludzi, którym udało się jednak wyrwać się z budynku, w sposób bestialski bito i zabijano. Znęcano się nad nimi, w szczególności przy ludziach, gwałcąc pałkami.
Kiedy ogień przycichł, pierwszymi do Domu Związków Zawodowych wpadli banderowcy. Wielu, jeszcze żywych ludzi, zabijali oni wystrzałem kontrolnym w głowę. To dlatego wśród zabitych tak dużo jest zmarłych od strzałów z broni palnej. Niektóre trupy były w sposób bestialski porąbane na części.
Ogólna ilość ofiar, według świadectw naocznych świadków, jest o wiele większa od ogłoszonych 46. Według różnych ocen tylko w Domu Związków Zawodowych zginęło od 100 do ponad 200 ludzi, przecież tam, jak mówią świadkowie tego zabójstwa, starało się ukryć ponad 300 ludzi.”
„Kobieta przy szybie windy bez odzieży niżej pasa. Najprawdopodobniej ją zgwałcili, a potem oblali głowę mieszanką podpalającą i podpalili.”Takich rzeczy nie potrafią zrobić normalni ludzie. To muszą być specjalnie wyselekcjonowani psychole, którym taka praca daje radość i w którą angażują się całym sercem. Można powiedzieć realizują się w tej pracy. Takimi właśnie ludźmi są Trynkiewicz i reszta zakapiorów, którzy niedługo wyjdą na wolność. To raduje serca funkcjonariuszom polskich służb specjalnych, którzy aktywnie włączają się w walkę o demokrację na Ukrainie. Ciekawie opisuje to polskie zaangażowanie w sprawy ukraińskie portal nie.com.pl:
„Według jego informacji 86 bojowników wówczas jeszcze szykowanego Euromajdanu przyleciało nad Wisłę we wrześniu 2013 r. na zaproszenie polskiego MSZ. Pretekstem miało być rozpoczęcie współpracy między Politechniką Warszawską a Narodowym Uniwersytetem Technicznym w Kijowie. Pal licho, że niektórzy studenci z Ukrainy nie mieli matury, mieli za to po 40 lat - ważne, że stworzono pozór. Ostatnią rzeczą, jaka kogokolwiek mogłaby zainteresować, jest wizytacja kujonów zza Bugu.
Zamiast do gmachu politechniki, goście ze Wschodu zostali według Wowy zawiezieni trzema cywilnymi autokarami do Legionowa. Tu, w Centrum Szkolenia Policji, mieli spędzić najbliższe 4 tygodnie. Zgodnie z tym, co pisze na swojej stronie CSP, do dyspozycji gości przeznaczona jest m.in. aula, pracownie specjalistyczne, biblioteka, sale sportowe, siłownia, stadion, basen, kompleks strzelnic, stołówka, bufet, dwie sale wykładowe z kabinami do tłumaczenia symultanicznego, sala do zajęć kryminalistycznych, a także zaplecze hotelowe z telewizją satelitarną i internetem. ....
... Wowa wyciąga komputer i pokazuje mi serię dokumentów, filmów i zdjęć z odbytych tu szkoleń. Niemal na każdym widnieje ten sam typ człowieka: łysy, wytatuowany zakapior w typie zamordowanego niedawno Saszki Białego z Prawego Sektora. Spod przepoconych koszulek da się dostrzec wytatuowane swastyki, orły albo runy. Między „studentami” ze Wschodu przewijają się w różnych pozach mężczyźni w kominiarkach. To – jak twierdzi Wowa – polscy instruktorzy. Nie mają na sobie oczywiście żadnych symboli wskazujących, że są przedstawicielami naszych służb mundurowych, ale wystarczy popatrzeć na ściany, aby zorientować się, że akcja rozgrywa się w Legionowie. O zasłonięciu dużego napisu „Policja Legionowo” czy wiszącego na ścianie portretu komendanta głównego po prostu zapomniano. Typowa polska popelina…
Ukraińców szkolono długo i namiętnie. Dzień 1. i 2. – zakwaterowanie, aklimatyzacja i lekkie ćwiczenia fizyczne. Dzień 3. i 4. – zajęcia teoretyczne: zarządzanie tłumem, wybór celu, taktyki i przywództwa. Dzień 5. - szkolenie z zachowań w sytuacjach stresowych. Dzień 6. – wolne bez możliwości opuszczania ośrodka. Dzień 7. – pomoc przedmedyczna. Dzień 8. – ochrona przed gazami drażniącymi. Dzień 9. – budowanie barykad.
I tak dalej, i dalej, przez niemal 25 dni. W programie prawdziwe hity: wielokrotnie powtarzające się zajęcia na strzelnicy (w tym trzykrotnie z karabinami snajperskimi!), szkolenia taktyczno-praktyczne ze szturmu na budynki, a nawet – uwaga! – spotkanie z przedstawicielami polskich organizacji kibicowskich i patriotycznych.”
Można wysnuć wniosek, że w miarę rozwoju sytuacji na Ukrainie polskie służby specjalne będą potrzebować coraz więcej ludzi pokroju Mariusza Trynkiewicza, Leszka Pękalskiego, Grzegorza Płociniaka, czy Krzysztofa Gawlika, którzy zlecone im zadania związane z mordowaniem będą wykonywali z pasją, wykażą się przy tym fantazją i polotem, a przy okazji będą się dobrze bawić. Czyli będą mieć pracę dającą im satysfakcję. Czy to jest dla nich kara? Podejrzewam, że tacy panowie, jak powyżej opisani będą wykorzystywani nie tylko na Ukrainie, ale być może i w Polsce w sprowokowanych zamieszkach związanych z pogarszającą się sytuacją materialna Polaków, czy w innych krajach, gdzie Polska nieść będzie kaganek demokracji.
Być może to jest jeden z głównych powodów czemu w Europie zniesiono karę śmierci. Służby specjalne wciąż potrzebują bezwzględnych sadystycznych morderców, których mogą wykorzystywać do woli, a o których nikt się nie upomni.