"W raju czeka wiernych jeszcze jedna atrakcja: czarnookie, nigdy nie starzejące się wieczne dziewice - hurysy (tkwi w tym pewna sprzeczność, a raczej współistnienie przeciwieństw, czyli coincidentia oppositorum). Koran nie rozstrzyga jednak tego dylematu, pozostawiając pole do rozmaitych domysłów na temat przeznaczenia dziewic - hurys. Uroda hurys, równa świetlistości zakrytych pereł, ma być tym bardziej zadziwiająca, że czerń ich oczu kontrastuje z białością ich dziewiczej cery. Ciała ich mają być tak delikatne, że przeświecać będzie przez nie szpik ich kości, a pot będzie miał zapach piżma."
I tu ogarnęły mnie wątpliwości. Wieczne dziewice, więc zero seksu. Wiemy jak wyglądają, wiemy, że będą śmierdzieć piżmem, no może dla Arabów pachnieć, ale jakie będą miały charaktery i co będą robić? Może się okazać, że będą to kłótliwe baby prowokujące stale awantury, a w przerwach strzelające fochy. Jak się coś odpyskuje takiej, to pobiegnie ona na skargę do archanioła Gabriela, który spuści łomot śmiałkowi - pyskaczowi. Ten typ hurys to poznałem już trochę na Ziemi. Niby ładne, ale bez kija nie podchodź. Ja takie panie omijam dużym łukiem, a jeśli już muszę się z nimi kontaktować, to robię to głównie przez internet. Co by nie mówić internet to dobry wynalazek.
Zaniepokojony tym odkryciem zacząłem sprawdzać rolę hurys w innej książce z czasów komuny, którą też kupiłem i nigdy nie przeczytałem w całości "Pięć wielkich religii" Emmy Brunner - Traut w przekładzie Jana Doktóra z roku 1987. O islamie są tam 22 strony tekstu bez rysunków, a hurysy przewijają się gdzieś mimochodem w tle bez jakiegokolwiek większego rozwinięcia tematu. Zdesperowany sięgnąłem do internetu i najpierw sprawdziłem Wikipedię. Wikipedia też nie opisuje co mówi Koran w sprawie hurys, ale co mówią hadisy. Ale hadisy, to takie katolickie apokryfy. Nie są głównym źródłem wiedzy religii muzułmańskiej. Sfrustrowany zacząłem przeglądać Koran w internecie w wersji polskiej i angielskiej, ale nic ciekawego na temat hurys nie znalazłem. Sięgnąłem po ostateczność i rozpocząłem czat przez internet z moim egipskim kolesiem - bardzo pobożnym muzułmaninem.
Ja mu o hurysach, a on mi na to, że powinienem inwestować w bitkoiny, bo teraz jest na to dobry czas. Chwilę trwało zanim wytłumaczyłem mu o co mi chodzi i że przeszedłem mistyczną przemianę duchową, więc biznesami się już nie zajmuję, bo jestem tak zdolny, że jeśli ktoś mi oferuje znakomity interes i mówi, że na tym nie można stracić, to ja pokazuję, że jednak można.
A powracając do kolegi - pobożnego muzułmanina, to napisał mi, że, według jego wiedzy, jest niemożliwością, żeby w raju nie było seksu z hurysami i musi to sprawdzić w arabskiej wersji Koranu. Bo jeśli ja ma rację co do hurys, to on ma głęboko w d... taki raj. Nic nie pisze do mnie od kilku dni, to znaczy, że z hurysami wyszło na moje.
I naszła mnie taka refleksja. Archanioł Gabriel tak skromnie powiedział Mahometowi o hurysach, bo z pewnością dobrze je znał i nie chciał zrażać proroka i jego uczniów. Wygląda na to, że moje domysły są słuszne. I żal mi tych islamskich młodzieńców, co to chcą jak najszybciej umrzeć w świętej wojnie, wysadzają się gdzieś na ulicach z pasami szahida, aby jak najszybciej dostać się do raju, bo zdaje się, że nie ma się do czego spieszyć.