Nadszedł wreszcie dzień, kiedy podjęto po raz pierwszy próbę przeniesienia dinozauroidów do świata ludzi. O świcie Cert, ukryty w zaroślach, z pewnej odległości obserwował okolice groty leżącej u podnóża góry, na której stał gród. Od grodu oddzielała go rzeka. W ciałach astralnych towarzyszyło mu kilku obserwatorów ze świata dinozauroidów. Był piękny letni poranek. Mijał czas. Słońce stało już wysoko nad horyzontem. W grodzie, jak co dzień o tej porze panował już duży ruch. W pewnej chwili zrobiło się zimno. Zerwał się silny wiatr. Na niebie niespodziewanie pojawiły się chmury,które szybko gęstniały i zaczął z nich padać obfity deszcz, a potem grad. Równocześnie przed wejściem do pieczary materializował się jakiś obiekt. Ludzie w grodzie nie widzieli,co się dzieje, gdyż czym prędzej chowali się przed gradem. Tylko nieliczni na wałach,którzy akurat byli świadkami tego zjawiska, zamarli z przerażenia. U stóp góry pojawił się olbrzymi potwór.
− To nasz wielofunkcyjny robot obronny - wyjaśnił Certowi jeden z dinozauroidów znaj-dujący się obok. − Będzie osłaniał pojazd z załogą. Nie wiadomo, co tym ludziom do łbów strzeli. Deszcz ustał. Wyjrzało słońce. Robiło się coraz cieplej.
− Dobrze, że wyszło słońce − powiedział Cert. − Zmarzłem trochę.
− Nie ciesz się zawczasu − powiedział inny dinozauroid. −Zaraz będzie jeszcze zimniej.
Pojazd z żywą załogą pochłania zdecydowanie więcej energii z otoczenia.Robot poruszał się po terenie u podnóża góry i dzięki kamerom umieszczonym na długim wysięgniku obserwował okolicę. Chodził na czterech nogach, gdyż powszechnie wiadomo, że pojazdy kroczące po nierównym terenie zużywają mniej energii niż inne,na przykład kołowe lub gąsienicowe. Maszyna mogła też latać.Z wałów coraz więcej ludzi obserwowało dziwnego stwora, który niespodziewanie zjawił się u podnóża góry. Mijały chwile. Znów gwałtownie zaczęła spadać temperatura. Zrobiło się bardzo zimno. Niebo ponownie zasnuło się gęstymi chmurami. Siny wiatr wiał ze wszystkich stron w kierunku wzgórza, co zdumiało mieszkańców. Powstały trąby po-wietrzne porywające z ziemi małe przedmioty. Ludzie byli jeszcze bardziej zdziwieni, gdyż nieba lunął deszcz i następnie przeszedł w obfity śnieg, a rzeka zaczęła zamarzać. Obok robota pojawił się pojazd, który od razu wleciał do jaskini. Po chwili i maszyna wkroczyła do groty. Wszystkie niezwykłe zjawiska w jednej chwili ustały. Słońce znów świeciło zza chmur, które szybko się rozpływały. Śnieg tajał, lód na rzece topniał. Osłupiali ludzie na wałach dzwonili z zimna zębami.Cert wykonywał gwałtowne ruchy, żeby się rozgrzać.
− To nasz wielofunkcyjny robot obronny - wyjaśnił Certowi jeden z dinozauroidów znaj-dujący się obok. − Będzie osłaniał pojazd z załogą. Nie wiadomo, co tym ludziom do łbów strzeli. Deszcz ustał. Wyjrzało słońce. Robiło się coraz cieplej.
− Dobrze, że wyszło słońce − powiedział Cert. − Zmarzłem trochę.
− Nie ciesz się zawczasu − powiedział inny dinozauroid. −Zaraz będzie jeszcze zimniej.
Pojazd z żywą załogą pochłania zdecydowanie więcej energii z otoczenia.Robot poruszał się po terenie u podnóża góry i dzięki kamerom umieszczonym na długim wysięgniku obserwował okolicę. Chodził na czterech nogach, gdyż powszechnie wiadomo, że pojazdy kroczące po nierównym terenie zużywają mniej energii niż inne,na przykład kołowe lub gąsienicowe. Maszyna mogła też latać.Z wałów coraz więcej ludzi obserwowało dziwnego stwora, który niespodziewanie zjawił się u podnóża góry. Mijały chwile. Znów gwałtownie zaczęła spadać temperatura. Zrobiło się bardzo zimno. Niebo ponownie zasnuło się gęstymi chmurami. Siny wiatr wiał ze wszystkich stron w kierunku wzgórza, co zdumiało mieszkańców. Powstały trąby po-wietrzne porywające z ziemi małe przedmioty. Ludzie byli jeszcze bardziej zdziwieni, gdyż nieba lunął deszcz i następnie przeszedł w obfity śnieg, a rzeka zaczęła zamarzać. Obok robota pojawił się pojazd, który od razu wleciał do jaskini. Po chwili i maszyna wkroczyła do groty. Wszystkie niezwykłe zjawiska w jednej chwili ustały. Słońce znów świeciło zza chmur, które szybko się rozpływały. Śnieg tajał, lód na rzece topniał. Osłupiali ludzie na wałach dzwonili z zimna zębami.Cert wykonywał gwałtowne ruchy, żeby się rozgrzać.